Jeszcze wczoraj była wiosna, drzewa zaczęły wypuszczać pierwsze listki, a dzisiaj znowu sypnęło śniegiem. Na pocieszenie dzisiaj rano grzanka ze świeżo zrobionym dżemem pomarańczowym.
To jedyna marmolada, którą robię zimą, żeby poprawić sobie humor. Już samo jej przygotowanie to duża przyjemność. Robi się ją szybko i prosto.
Najważniejsze to dobre pomarańcze, które najłatwiej dostać w styczniu lub lutym.
Pomarańcze ok. 3 kg i 2 cytryny moczę przez kilka godzin w zimnej wodzie, co podobno pozbawia je przynajmniej częściowo chemikali, a potem jeszcze porządnie szoruje.
Skórkę z pomarańczy bardzo cienko obieram, bez gorzkiej białej warstwy, i odkładam na pózniej. Pomarańcze pozbawiam wszystkich gorzkich części, czyli każdy owoc dokładnie odfiletowuję, zostawiając tylko miąższ, wyrzucając gorzkie białej warstwy. Po ich odrzuceniu i wyciśnięciu całej reszty zostaje ok. 2 kg miąższu i drobniutko pokrojonej skorki.
Miąższ i sok zasypuje 2 szklankami cukru, dodaje kawałek świeżego imbiru i kilka ziarenek kardamonu. Smażę na wolnym ogniu około godzinę, dodaje drobno pokrojone skórki pomarańczy i smażę jeszcze ok. 2 godziny.
Marmolada powinna być szklista i dość gęsta.
Słodko-gorzka i aromatyczna..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz