Jako nadzienia do tych bułek używano pełnotłustego sera "od baby". Przywoziła je kobieta ze wsi. Miała na plecach ogromny tobół przewiązany kraciastą chustą, a w nim mleko prosto od krowy, śmietanę i biały ser.
Bałam się tej dużej, grubej kobiety, która po wtaszczeniu swoich tobołow zajmowała pół kuchni mojej babci. Siadała na stołeczku, popijała spiesznie herbatę i ruszała w dalszą drogę po domach. Czy ktoś jescze pamieta takie kobiety ze wsi, jadące czasami całą noc, żeby na rano dotrzeć do Warszawy? Mieszkanie moich dziadków, w kamienicy tuż przy dawnym Dworcu Wileńskim było pierwszym przystankiem dla nich. Zastepowały one w latach pięćdziesiatych delikatesy, ale były rownież żródłem informacji i ploteczek, które roznosiły po domach..
przepis z zeszytu mojej mamy
- 500g maki pszennej
- 3 jajka (oddzielnie żółtka i białka)
- 3/4 szklanki cukru
- 25g drożdży świeżych
- 1/2 szklanki mleka
- 1/2 kostki masła
- szczypta soli
nadzienie
- 300g białego sera (twarogu śmietankowego etc.)
- 1 żóltko z ilości podanej wyżej
- cukier do smaku
- cukier waniliowy
- garśc rodzynek
zrobić zaczyn z drożdży, 5 łyżek cukru, letniego mleka i paru lyzek mąki, odstawić do wyrośnięcia na 5 minut. W miedzyczasie rozpuścic masło i ostudzic.Jedno zoltko rozetrzeć z cukrem. Z 3 białek ubic pianę. Połaczyc wszystkie składniki w miękkie, elastyczne ciasto. Odstawic do wyrośniecia. Zmieszac składniki farszu serowego.
Po podwojeniu objetosci, formowac male placuszki, kłasć na nie łyżką ser i dokładnie zlepiać. Ułożyć na blasze wyłożonej papierem, przykryć i odstawic ponownie do wyrośniecia (na ok 0,5 godz). Wyrośniete posmarować 3 pozostawionym żołtkiem rozbełtanym z odrobiną mleka.
Piec w piekarniku nagrzanym do 200st C ok 20 minut (do zrumienienia).